Coraz więcej badań i autorytetów podkreśla znaczenie prawidłowo funkcjonującego przewodu pokarmowego dla naszego zdrowia. To właśnie tutaj czynniki środowiska zewnętrznego oddziaływają na nasz organizm, a tymi, które mają największy wpływ na nasze zdrowie, jest jedzenie.
Dużo też wiemy na temat znaczenia bogatej i różnorodnej mikrobioty jelitowej, która wspiera nasz organizm, przede wszystkim stojąc na straży integralności bariery jelitowej i prawidłowego funkcjonowania układu immunologicznego. Żeby jednak mikrobiota spełniała swoją rolę, musimy zadbać o jej odżywienie dostarczając różnorodne produkty pochodzenia roślinnego.
I tu pojawia się problem- jeśli sięgamy po przemysłowo hodowane warzywa i owoce, niestety narażamy siebie (i naszą mikrobiotę) na liczne substancje chemiczne o niepewnym lub zdecydowanie szkodliwym wpływie na zdrowie.
Ten problem również mi od dłuższego czasu nie daje spokoju, założyłam jednak, że przy moim trybie pracy nie mam szansy na poprawę jakości jedzenia dla siebie i mojej rodziny. Mimo to, już jakiś czas temu zaczęła kiełkować myśl o własnym warzywniku i warzywach uprawianych bez użycia chemii.
Szukając informacji na ten temat trafiłam na profil instagramowy Joanny Żytkowskiej “Po prostu posadź”. Najpierw przyciągał mnie pięknymi zdjęciami niezwykle estetycznego warzywnika oraz okazałych zbiorów. Gdy jednak zaczęłam czytać wpisy pod tymi zdjęciami, dowiadywałam się coraz więcej o uprawie warzyw. Zaczęłam też wierzyć, że marzenie o własnych zbiorach jest całkiem realne. A ponieważ wiem, że jakość jedzenia jest powodem do niepokoju wielu moich obserwatorów i znajomych, zaprosiłam Joannę do rozmowy o tym, jak zadbać o jakość jedzenia i zdrowie poprzez samodzielną uprawę warzyw.
Dziękuję bardzo za przyjęcie zaproszenia do tej rozmowy. Wiem z rozmów z wieloma osobami, że część z nich już ma pierwsze próby z własnymi uprawami (niestety nie dla wszystkich udane), ale dla wielu z nich to wciąż tylko teoria. Od czego więc należy zacząć, jeśli chcemy uprawiać własne warzywa?
JŻ: To ja dziękuję za zaproszenie! A co do początków przygody z własnym warzywnikiem, uważam, że najważniejsze to się nie bać, tylko działać 🙂 Nawet jeśli popełnimy błędy, to małe szanse, żeby warzywa w ogóle nie urosły. Raczej będą słabsze, plon trochę mniejszy, kształt może nie idealny, ale będą! Warzywnik, to nie konkurs piękności, chodzi przecież o zbiory zdrowych warzyw, a nie wyhodowanie perfekcyjnej marchewki. Szczególnie w pierwszych latach nie to powinno być celem. Każdy, kto zdecydował się na własną uprawę warzyw już może czuć się wygrany. Smak warzyw prosto z ogródka jest o niebo lepszy niż tych ze sklepu, bo najsmaczniejsze są chwilę po zebraniu.
Nazwa mojego profilu, bloga, podcastów i ebooka to „Po prostu posadź”. To jest moja filozofia. Uważam, że każdy może uprawiać własne warzywa, nawet jeśli do dyspozycji ma tylko balkon. Oczywiście jedni mają do tego więcej naturalnych predyspozycji i intuicji, inni będą musieli działać bardziej w oparciu o wiedzę, ale jestem przekonana, że przy zachowaniu kilku podstawowych zasad się uda.
Pierwszym krokiem powinno być zastanowienie się, jakie miejsce mamy do dyspozycji, czy jest to kawałek ziemi przy domu, działka, na której będziemy raz w tygodniu, czy może balkon. Każde będzie potrzebowało innej opieki i daje inne możliwości. Warzywa potrzebują sporo słońca, więc miejsca zacienione się nie sprawdzą. Warto przemyśleć ile czasu realnie będziemy w stanie poświęcić na warzywnik? Kwadrans lub dwa dziennie i co jakiś czas weekend (np. na przygotowanie grządek, sadzenie i sianie) zupełnie wystarczą. Dwie godziny w ciągu tygodnia też będą ok. Ważna jest systematyczność, by nie pozwolić kumulować się pracy.
Trzeba być też wyrozumiałym dla samego siebie i ogrodu. Pierwszy rok uprawy powinien być pewnym testem. Warto posadzić mniej warzyw, by zobaczyć jak nam idzie z opiekowaniem się nimi. Jeśli się uda, co sezon ewentualnie zwiększać ilość warzyw i ich odmian. Oczywiście zanim cokolwiek posadzimy, miejsce pod warzywnik trzeba przygotować, zerwać darń, usunąć chwasty, jeśli to uprawa na balkonie – przygotować doniczki z ziemią. W przypadku gruntowych warzywników warto zrobić badania gleby, które pokaże jakich składników ewentualnie brakuje.
Co zrobić, gdy nie mamy ogródka lub działki, gdzie jeszcze możemy uprawiać własne warzywa?
JŻ: Moja przygoda z warzywnikiem zaczęła się od balkonu na siódmym piętrze wieżowca w środku miasta, wystawa południowo-zachodnia, upał i sucho. Kiedyś na lokalnym bazarku kupiłam pomidory od rolnika i przypomniałam sobie smak prawdziwych pomidorów, takich podkradanych w dzieciństwie z przydomowego ogródka. Uznałam, że skoro rolnik może wyhodować takie pomidory, to mnie też powinno się udać. Spróbowałam, choć do dyspozycji miałam właśnie tylko ten balkon. Przez całe lato zbieraliśmy pyszne pomidorki koktajlowe. Było ich tyle, że nawet zrobiliśmy pierwsze przetwory. Jak patrzę na to z dzisiejszej perspektywy to łapię się za głowę na myśl, ile popełniłam błędów (za małe doniczki, nieregularne podlewanie, zero nawozów). Jednak te błędy stanowią o mojej dzisiejszej sile – sprawdzając co zrobiłam nie tak, przy okazji przyswajałam ogrodniczą wiedzę. Oczywiście im więcej wiemy, tym większy i zdrowszy plon, łatwiej uniknąć błędów. Jednak najważniejsze to zacząć, obserwować rośliny, wprowadzać poprawki, starać się działać tak, by ogród był jak najbliższy naturze. Rośliny mają w sobie ogromną wolę życia, chcą rosnąć, wystarczy tylko dać im ziemię, podlewać, czasami nakarmić nawozem, obserwować czy nie pojawiają się na nich choroby lub szkodniki, a jeśli tak, szukać sposobów na ich zwalczenie.
Balkon jest świetnym miejscem na uprawę, choć oczywiście ma też swoje ograniczenia. Ziemi w doniczkach jest mało, szybciej też przesycha, więc częściej podlewamy, wypłukując przy okazji składniki odżywcze. To znaczy, że trzeba będzie częściej nawozić. Na bardzo słonecznym balkonie konieczne może być cieniowanie roślin w przypadku upałów. I koniecznie trzeba pamiętać, by pojemniki, w których uprawiamy warzywa miały odpływy, inaczej utopimy nasze rośliny.
Wiadomo, że nic tak nie zraża do własnych upraw, jak porażki. Czy są jakieś warzywa, których uprawy zalecałabyś początkującym ogrodnikom, które są w miarę łatwe w uprawie? Czy takie w ogóle istnieją?
JŻ: Większość osób rozpoczynających swoją przygodę z warzywnikiem chce od razu siać wszystkie warzywa, jakich tylko nasiona wpadną im w ręce. No bo jak już mam warzywnik, to czemu mam sobie odmawiać uprawy jakichś warzyw?! To typowy błąd początkującego, większość z ogrodników ma go na swoim koncie. Niewiele wiedząc o uprawie, rzucamy się od razu na wielka skalę. Zdecydowanie lepiej działać małymi krokami, rozpoczynając przygodę z własnym warzywnikiem od kilku roślin łatwych w uprawie. Pierwszy rok warto traktować jak test – z jednej strony pokazujący ile my faktycznie jesteśmy w stanie poświęcić czasu i energii na warzywnik, z drugiej, jak idzie nam uprawa, co rośnie dobrze, co źle, jakie pojawiają się choroby. Dopiero z tą wiedzą, jeśli czujemy, że damy radę, wprowadzamy kolejne warzywa, powiększając ogródek. Jest wiele warzyw dobrych na start. Takim przykładem są pomidory, szczególnie koktajlowe. Jedynym problemem może być ich podatność na zarazę ziemniaka, która potrafi w kilka dni zniszczyć dorodne rośliny. Najłatwiej jej uniknąć zapewniając pomidorom osłonę i nie sadzić za gęsto. Kolejnym takim warzywem jest papryka, która wymaga minimalnego zaangażowania, by wydała przyzwoity plon. Sadzonki pomidorów, papryki, ale tez wielu innych warzyw wiosną łatwo kupić na lokalnych bazarach i w sklepach ogrodniczych. Buraczki, marchewka, pietruszka, to warzywa, które z powodzeniem możemy uprawiać nawet na balkonie, trzeba tylko pamiętać o głębokości donic lub doborze odmian przeznaczonych do pojemników. Cukinia, jeśli tylko ma żyzną ziemię i wilgoć będzie owocowała w zasadzie do jesieni. Fasolka szparagowa i tyczna oraz zielony groszek urosną niemal wszędzie – dużo słońca i wilgotna gleba i przez kilka tygodni będziemy cieszyć się ze świeżych strączków. Różne odmiany sałaty, koper i rukola, to też warzywa łatwe w uprawie. Do tej grupy dodałabym jeszcze ogórki, choć one niestety bywają podatne na choroby i nie lubią przesuszenia.
O czym należy pamiętać, oczywiście poza wysianiem czy posadzeniem warzyw, a potem ich regularnym podlewaniem, żeby doczekać się zadowalających zbiorów?
JŻ: Plony będą tak dobre, jak ziemia, w której rosną. I nie chodzi to absolutnie o nasypanie nawozu z nadzieją, że im więcej go damy, tym większe warzywa urosną. Każda rodzina warzyw, np. korzeniowe, cebulowe, kapustne, potrzebuje trochę innych warunków, innej żyzności gleby. Dynie lubią mieć dużo składników odżywczych, zaś marchewka w zbyt żyznej ziemi się rozwidla. Dlatego bardzo polecam rozpoczęcie przygody z warzywnikiem od badania gleby. Koszt próbki z jednego obszaru to ok. 70-100 zł, badania można wykonać przez internet lub w jednej z Okręgowych Stacji Chemiczno-Rolniczych na terenie całej Polski. To da nam odpowiedź co jest w glebie i ewentualnie jakich składników jej brakuje, niesamowicie ważna informacja bo pozwala nam dostarczyć przyszłym roślinom dokładnie to, czego potrzebują. A potem to już faktycznie podlewanie, ewentualne nawożenie i obserwacja roślin pod kątem chorób i szkodników. Jeśli coś zaczyna się dziać, warto od razu poszukać przyczyny i spróbować ją zwalczyć. Siejąc i sadząc warzywa warto dać im takie miejsce, w jakim najbardziej lubią rosnąć, bo to sprawi, że będą silniejsze, łatwiej oprą się chorobom i szkodnikom. Zalecane warunki uprawy można znaleźć na opakowaniach nasion, przydają się także tabele dobrego sąsiedztwa i płodozmianu. Dobre warunki to także odpowiednia ilość miejsca, więc nie siejmy zbyt gęsto, dobre planowanie rabat, by rośliny wzajemnie się nie zacieniały, no i regularne odchwaszczanie, by nasze rośliny nie walczyły z chwastami o składniki pokarmowe.
A co z chemią w ogrodzie? Czy można jej uniknąć uprawiając własne warzywa? Czy istnieją na to sprawdzone sposoby?
Chemia jest bardzo uzależniająca, bo jest bardzo łatwym i szybkim rozwiązaniem. Ja sama początkowo często sięgałam po środki chemiczne, głównie z takiego powodu, że gdy pytałam w pobliskim sklepie ogrodniczym o sposoby na zwalczenie jakiejś choroby, czy szkodnika, to najczęściej polecano mi właśnie chemię. Zwykle był to bardzo skuteczny środek, który pozwalał szybko pozbyć się problemu, ale działał trochę jak bomba atomowa.
Gdy ja zaczynałam przygodę z ogrodnictwem, chemia w ogrodzie była bardzo popularna. Zaczęłam jednak zauważać, że im częściej sięgam po tego typu środki, tym więcej szkodników i chorób pojawia się w moim ogrodzie. Zachwiała się naturalna równowaga, którą od kilku lat staram się odbudować. Moje obserwacje są takie, że z chemią, czy bez, w ogrodzie jest tyle samo chorób i szkodników. Jeśli zaczniemy działać systematycznie, stosować środki prewencyjne, wprowadzać pożyteczne mikroorganizmy, obserwować rośliny i stosować naturalne środki ochrony, czy ekologiczne sposoby, to skutek jest równie dobry.
Ok, choroby i szkodniki się pojawią, ale małe szanse, by zniszczyły nam cały plon. Zawsze coś dla nas zostanie i co ważne, będzie to w pełni ekologiczne i będziemy wiedzieć o danej roślinie wszystko, od nasiona, aż po zbiory. Ja cały czas uczę się ekologicznej uprawy i obecnie nie znalazłam jedynie skutecznego eko sposobu na zarazę ziemniaka, która potrafi w kilka dni zniszczyć całą plantację pomidorów. Tu w ostateczności stosuję chemię, ale wolę mieć swoje pomidory opryskane jak najbardziej bezpiecznym środkiem, z dotrzymanymi okresami karencji, niż potem kupować te warzywa na bazarze, bez zupełnej świadomości czym były traktowane w międzyczasie. Bardzo podoba mi się jednak filozofia Klaudii Sidorowicz, autorki książki „Ogród probiotyczny”, która od wielu lat udowadnia, że ogród bez chemii jest możliwy. Jej książka to kopalnia ekopatentów na choroby i szkodniki, ale też pomysłów na uprawę warzywnika w zgodzie z naturą.
Wiele osób (w tym ja) uważa, że uprawianie własnego warzywnika jest czasochłonne- pamiętam, że pierwsze pytanie, jakie Ci zadałam w czasie lektury Twojego ebooka dotyczyło tego, czy ogród jest do pogodzenia z pracą zawodową. Twoja odpowiedź świadczyła, że te obowiązki można pogodzić. Ile więc czasu należy wygospodarować na prowadzenie ogrodu czy balkonu z donicami, żeby cieszyć się świeżymi warzywami i ziołami w sezonie?
JŻ: Bardzo intensywnie pracuję zawodowo, rzadko kiedy kończę pracę po 8h, do tego dojazdy, a często też popołudniowe spotkania, oczywiście zakupy i sprawy domowe do załatwienia. Ja jednak nie traktuję ogrodu, jak kolejnego obowiązku, ale jak nagrodę po całym dniu. Ogród, a szczególnie warzywnik jest dla mnie sposobem na pokonanie stresu, wyciszenie i odpoczynek. Szczerze mówiąc im bardziej fizycznie zmęczę się w ogrodzie, tym bardziej wypoczęta się czuję. Ja poświęcam ogrodowi niemal każde popołudnie i weekendy, jednak mam sporo „wymagających” roślin, które potrzebują dodatkowej opieki, czy zabiegów pielęgnacyjnych. Na sam warzywnik poświęcam może kwadrans lub dwa dziennie. Kluczem do sukcesu jest systematyczność. Ważne, by regularnie znajdować czas i nie pozwalać, by praca się kumulowała. Warto też stosować sprytne patenty, jak nawadnianie kropelkowe, które wymaga od na jedynie odkręcenia kranu, a nie biegania przez godzinę z konewką. Podlewanie, odchwaszczanie, wiosną sadzenie i siew, jesienią porządkowanie rabat to najbardziej czasochłonne czynności. Jeśli codziennie po trochu np. przez kwadrans będziemy się nimi zajmować, obciążenie nie powinno być zbyt duże. A jak zrobimy sobie przerwę na urlop, to ogródek też sobie poradzi.
Czy uprawianie warzywnika przynosi także inne, niezwiązane wyłącznie z jedzeniem, korzyści dla zdrowia?
JŻ: Dla mnie ogród jest jak balsam dla duszy. Tam odpoczywam najlepiej. Cały dzień czekam na to, by móc wreszcie „zanurzyć ręce w ziemi”. Nie mniej istotne są dla mnie plony – warzywa, o których wiem wszystko, bo sama je wysiałam lub posadziłam i niemal codziennie o nie dbałam. Nawet warzywa z eko certyfikatami rzadko dają nam taką pewność. To też niesamowity komfort i wielka przyjemność móc w trakcie gotowania zupy wyskoczyć do ogródka po świeży lubczyk czy pietruszkę. Uprawa własnych warzyw daje niesamowite poczucie „sprawczości”, buduje pewność siebie i oczywiście zbliża nas do natury.
Czy znasz i możesz podać jakieś namacalne przykłady tego, jak zdrowie poprawiło się dzięki uprawianiu warzywnika i spożywaniu naturalnie uprawianych plonów?
JŻ: Ogród, a szczególnie uprawa warzyw, która stała się moja pasją, kilkanaście lat temu w pewien sposób mnie „uratowała”. Duża spółka giełdowa, w której pracowałam, przechodziła bardzo poważne przemiany, lądowaliśmy na pierwszych stronach biznesowych dzienników po kilka razy w tygodniu, a ja byłam tam szefową komunikacji. Praca od rana do nocy, a do tego w wiele weekendów przez niemal rok. Poziom stresu, w którym się wówczas znajdowałam, był kosmiczny. Zauważyłam, że możliwość pracy w ogrodzie daje mi prawdziwe ukojenie, pozwala się wyciszyć i jakby „wyłączyć mózg”. Choć zawsze lubiłam to, czym zajmuję się zawodowo, to jednak jest to związane z dużym poziomem stresu. Po latach odbiło się to na moim organizmie w postaci chorób autoimmunologicznych.
Początkowo denerwowałam się, gdy idąc do lekarza z problemem, ten nie był w stanie podać jego przyczyny. Bardzo często nie było widać choroby w wynikach badań, a jednak ja czułam się źle. Wówczas padało słynne zdanie: „a może ma Pani stresującą pracę”, na które się oburzałam – bo kto dziś nie ma stresującej pracy. Aż zaczęłam mocniej przyglądać się wpływowi stresu na zdrowie i byłam w szoku. Tak jakby elementy układanki nagle wskoczyły na swoje miejsce. Schorzenia, które mam, wymagają ode mnie trzymania odpowiedniej diety, a warzywa są jej podstawą. Dzięki temu, że mam własne plony, jestem pewna ich pochodzenia i jakości. No i oczywiście mam warzywa zawsze pod ręką.
Dziękuję gorąco za rozmowę. Mam nadzieję, że udało nam się przekonać, że każdy i w każdych warunkach może uprawiać własne warzywa zgodnie z dewizą Joanny “po prostu posadź”. Praca w ogrodzie, kontakt z naturą oraz dobrej jakości plony warto natomiast potraktować jako swoistą forma profilaktyki i terapii wielu problemów ze zdrowiem.
Jeśli czujecie się zainspirowani do działania w nadchodzącym sezonie, warto obserwować i szukać informacji o miejskim ogrodnictwie na:
– profilu instagramowym- Po prostu posadź
– słuchając podcastu (prowadzonego wspólnie z mężem Darkiem)- Po prostu posadź.
oraz w ebooku- Po prostu posadź, Jak zacząć uprawiać własne warzywa.